"Harnaś"

O moszczanickim dworze i Eugeniuszu Dąbrowie-Dąbrowskim

Harnaś 17 – 2005 r.

Niewielu jest pewnie w Polsce ludzi, którzy by nie słyszeli o Żywcu. Nawet jeśli wiedza geograficzna niektórych jest zbyt skąpa, to lukę w edukacji wypełnia skutecznie żywiecki browar… Jednak nazwa: Moszczanica nie wywołuje już żadnych skojarzeń. Postaram się zmienić stan rzeczy, przedstawiając parę faktów z historii pewnego obiektu…

Miasto Żywiec ulokowane zostało nad spływającą z Beskidów Sołą, u stóp Burgałowskiej Góry. Prowadzi na nią z Rynku ulica Andrzej Komonieckiego, znamienitego burmistrza i wójta żywieckiego, pisarza miejskiego, autora wielkiego dzieła „Dziejopis żywiecki”. Pochowano go obok mijanego przez nas kościoła Przemienienia Pańskiego, który zresztą sam uprzednio ufundował. Po drugiej stronie wzniesienia obniżymy się łagodnie w dolinkę rzeczki Moszczanki, za którą rozłożyła się Moszczanica – dawniej odrębna osada, teraz już dzielnica Żywca. Jednak jeszcze zanim przekroczymy potok, zwróćmy uwagę na położony po lewej stronie stary park. Pośród wyniosłych grabów, dębów, modrzewi, lip i topoli ujrzeć można sylwetkę dworu. I o nim chciałbym parę słów napisać.

Każde miejsce ma swoją historię. Moszczanica była starą osadą, która została w XV wieku przekazana

Piotrowi Komorowskiemu przez króla Kazimierza Jagiellończyka. Jak większość okolicznych dóbr, przejęta została przez Wielopolskich. Ostatni z nich – Andrzej, potrzebując pieniędzy sprzedał ją w roku 1809 Józefowi Wodzickiemu. Po szesnastu latach kolejnym właścicielem wsi został Ignacy Zieliński, który w 1828 roku wybudował sobie nowy murowany dwór, następcę przynajmniej dwóch poprzednich, drewnianych budowli. W ten sposób narodził się bohater naszego artykułu. Nie był tak okazały jak dziś, nie miał piętra, posiadał za to dwie oficyny oraz ganek, wsparty na dwóch toskańskich kolumnach i kamienne schody, prowadzące do parku. Front ówczesnego dworu wychodził na stronę wschodnią, otwierając się ku dolince Moszczanki.

W 1890 roku posiadłość zakupił Jan Kępiński. Siedem lat później przejął ją dwudziestoletni syn jego brata –  Władysław Stefan Kępiński. Urodził się w Finlandii, wybrał zawód prawnika i aż do II wojny światowej pozostał gospodarzem moszczanickiego dworu, zmieniając w znaczący sposób jego charakter.

Stary, ponad osiemdziesięcioletni budynek nie spełniał już widocznie w wystarczający sposób swej roli, skoro właściciel postanowił go przebudować. Chwałą Władysława Kępińskiego był wybór osoby, która się tego podjęła. Nie był to zwykły budowniczy, a zaiste wszechstronny artysta: Eugeniusz Dąbrowa-Dąbrowski (1870-1941). Jego pradziadkiem był ojciec sceny polskiej, dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie Wojciech Bogusławski. Sam Eugeniusz, z zawodu architekt, projektował również wnętrza, meble, a nawet kilimy, był także uznanym malarzem i współzałożycielem słynnego krakowskiego Towarzystwa Polska Sztuka Stosowana oraz Warsztatów Krakowskich.

Przebudowa, która zajęła dwa lata (1910-12) zasadniczo zmieniła dotychczasowy wygląd dworu.  Przestawiono front na stronę zachodnią, jak to jest obecnie i rozbudowano go w kierunku północnym. Na dodatek wejście główne umiejscowiono nie centralnie, ale nieco po prawej, gdyż po lewej było wejście do sieni służbowej. Pośrodku, pomiędzy nimi, znajdował się pokój jadalny. Było to złamanie kanonów architektonicznych dworu polskiego. Także nowy frontowy piętrowy ryzalit z sześcioma toskańskimi półkolumnami i wysokim łamanym dachem i wieżyczka alkierzowa z boczną klatką schodową od strony północno-wschodniej nie pasowały do utartych koncepcji. Z tyłu budynku powstał taras i schody schodzące do krajobrazowego parku. Powstała unikalna kompozycja architektoniczna.

Największym jednak dokonaniem Eugeniusza Dąbrowy-Dąbrowskiego w Moszczanicy była aranżacja wnętrza dworu. Nie było tu dwu identycznych pomieszczeń, a każdy pokój posiadał swą unikalną tonację kolorystyczną, wprowadzającą różne, ale zawsze ciepłe nastroje. Salon na przykład w jednej części miał kolor złocistego ugru, a w drugiej królowały popiele i błękit, harmonizowały z nimi meble z jasnego dębu także zaprojektowane przez Eugeniusza Dąbrowę. Najsłynniejszą ozdobą dworu były biegnące w każdym pokoju pod sufitem dekoracyjne, półmetrowej wysokości różnorodne fryzy. Wielobarwne kompozycje, bogate w kwiaty paproci, wieńce, kłosy, kwiaty polne, pawie pióra, stylizowane serca, parzenice, ptaki dziwy zachwycały każdego przybysza.

Jednym z nich był sam marszałek Józef Piłsudski, który od 8 września do 3 października 1934 roku mieszkał tu w pokoju nad jadalnią (na piętrze, w samym centrum frontowego ryzalitu). Przyjechał tu na zalecany przez lekarzy wypoczynek, wybrawszy Moszczanicę na podstawie zdjęć różnych miejscowości i dworów. Wódz spędzał tu czas bardzo aktywnie, prowadząc ćwiczenia i gry wojenne, przyjmując członków rządu, między innymi także ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Spotkał się także tutaj ze zwycięzcami wielkiego turnieju lotniczego Challenge 1934, następcami słynnych Żwirki i Wigury, kapitanem Jerzym Bajanem i sierżantem Gustawem Pokrzywką, pilotami polskiego samolotu RWD-9. Dla marszałka śpiewał w Moszczanicy Mieczysław Fogg i chór Dana. Józef Piłsudski chciał następnego roku również odwiedzić moszczanicki dwór, jednak przedwczesna śmierć uniemożliwiła ten zamiar.

W czasie okupacji hitlerowcy utworzyli tu obóz dla niemieckich dziewcząt, zaś właściciela, Władysława Kępińskiego wywieźli do obozu koncentracyjnego w Dachau, a potem do Mauthausen Gusen. Przeżył on koszmary drugiej wojny światowej i zmarł w 1958 roku w wieku 81 lat.

Po nastaniu władzy ludowej ziemie posiadłości moszczanickiej rozparcelowano w wyniku reformy rolnej, a w dworze zorganizowano Żeńskie Gimnazjum Rolnicze i Jednoroczną Szkołę Gospodarstwa Wiejskiego, która rozrosła się do zespołu szkół rolniczych, przeniesionego później do nowego budynku nieco powyżej parku. Trzy okna wprowadzone w latach 1960-tych w ścianę szczytową zaburzyły niestety koncepcję architektoniczną Eugeniusza Dąbrowy. We dworze znajdują się obecnie trzy mieszkania, biblioteka oraz siedziba zespołu ludowego „Gronie”. Odwiedzając to miejsce warto zwrócić uwagę również na rosnące przed samym budynkiem kilka pięknych, uznanych za pomniki przyrody żywotników zachodnich czyli tui, posiadających po parę pni, grubości od 120 do 240 cm.

Eugeniusz Dąbrowa-Dąbrowski nie miał szczęścia, by utrwalić się w pamięci potomnych. Jego najlepsze dzieła zostały zniszczone. Współcześni zachwycali się wnętrzami Teatru Starego w Krakowie, gdzie artysta wraz z kolegami z towarzystwa Polska Sztuka Stosowana modernizował budynek w duchu secesji. Dąbrowa-Dąbrowski zdobił Salę Małą, Salon Restauracyjny i foyer, a sławę przyniósł mu zwłaszcza fryz z birbantami i damami półświatka. Nie zachowały się także biura i mieszkanie prezydenta miasta Krakowa, malowidła w sali posiedzeń Krakowskiego Towarzystwa Technicznego oraz kopuła kaplicy przy żywieckim zamku. Wykonane w 1911 roku według projektu Dąbrowy-Dąbrowskiego wnętrza „Kawiarni Noworolski” w krakowskich Sukiennicach, określano jako „świeże i oryginalne”, „osobliwość Krakowa”, „jedno z najpiękniejszych wnętrz jakie można spotkać na świecie”. Dziś jedynie wystrój Sali Białej i Lustrzanej zachowano w ówczesnym stanie, zwraca uwagę zwłaszcza fryz z czerwono-złotymi rajskimi ptakami. Wnętrza moszczanickiego dworu zostały zamalowane przez hitlerowców w czasie okupacji. Od tamtego czasu pokryte są warstwami białej farby. Może nadszedł czas, by je wydobyć dla potomności? Stworzyć unikalne świadectwo artystycznej myśli polskiej secesji, niemające sobie równego na żywieckiej ziemi? Byłoby to zaiste piękne miejsce, wabiące turystów swym urokiem i rozsławiające Moszczanicę nie tylko w Polsce. Na razie warto przynajmniej o tym opowiadać…