bursztynowej sosny płomień
Bursztynowej sosny płomień
Zalśnił złotem szorstkiej kory
Zieleń rozpostartych dłoni
Wlał w me oczy jak z amfory.
Długie palce zwiewnych szpilek
Tańczą lekko z wiatrem walca
Nie ustaje ni na chwilę
Piękny cichy walc na palcach.
Dziwne kształty nagich ramion
Pomarszczonych wiedzą życia
Poskręcanych nieszczęściami
Błyszczą rosą łez o świcie.
Obok krople łez gorętszych
Z głębi serca wypłakanych
Tych najskrytszych i najświętszych
Kapią miodem w złote dzbany.
Umrzesz sosno razem z nami
Lecz ktoś kiedyś z morskiej toni
Wyrzucony znajdzie kamyk
Bursztynowej sosny płomień.
grudzień, 1981